Nie możemy zaprzeczyć, że testowanie i recenzowanie gadżetów erotycznych jest dla nas orgazmiczną przyjemnością… Od dyskretnie wyrafinowanych i delikatnych, po odważnie i intensywnie bzzzzyczące, ta kolekcja recenzji przedstawia szeroką gamę zabawek erotycznych, które zaspokajają spektrum preferencji i potrzeb. Zarówno gadżety jak i recenzje są różne – tak jak my. Dołącz do nas, znajdź coś dla siebie i razem z nami przełamuj tabu wokół masturbacji!
Recenzujemy dla Was następujące produkty:
Model: Oron Clitoris Stimulator
Marka: Good Vibes Only
Recenzentka
O mnie: 30-letnia posiadaczka cipki, bezkidka.
- Produkt
Oron Clitoris Stimulator to stymulator łechtaczki. Jest mały, ma wysokość 6,5 cm, ale niech rozmiar Was nie zwodzi, gdyż oferuje 10 (w moim odczuciu intensywnych) trybów wibracji. Wykonany jest z silikonu, jest wolny od szkodliwych ftalanów.
- Opakowanie
Serduszko zapakowane jest w kolorowy kartonik z przewagą ciemnego różu. Na pudełku widnieją informacje o produkcie: poza opisem wymiarów i trybów możemy dowiedzieć się np. o tym, że urządzenie jest wodoodporne (miłe chwile w wannie, przybywam!).
- Design
Serduszko ma piękny morski kolor.
- Materiał i przyjazność skórze
Bardzo zwracam uwagę na wrażenia dotykowe, i tu serduszko zdało test – silikon z którego jest wykonany jest bardzo przyjemny w dotyku. Kolejny plus – nie ma silnego sztucznego zapachu.
- Tryby, funkcjonalność
Pierwsze trzy tryby to stałe wibracje, z których każdy kolejny jest szybszy niż poprzedni. Pozostałe siedem trybów jest zróżnicowanych, ja najbardziej polubiłam się z tym w którym zaczynamy od delikatnej wibracji, która przechodzi w coraz mocniejszą, po czym następuje przerwa, i od nowa.
- Użycie
Zaskoczył mnie mocą wibracji, potrzebowałam chwilki, by się do niej przyzwyczaić. Działanie produktu oceniam bardzo pozytywnie. Mimo, że jest to stymulator łechtaczki, to intensywne wibracje sprawdzają się też przy masażu innych części ciała- dają ulgę np zmęczonemu karkowi, czy napiętym od oglądania wiadomości mięśniom żuchwy.
- Głośność
Wydaje mi się, że jest głośniejszy od moich pozostałych gadżetów- wibratora punktu G Amy Svakom, Pingwinka oraz… innego serduszka, Rianne S.
- Łatwość używania
Jest bardzo proste do sterowania, jeden przycisk służy do wyłączania i włączania urządzenia, a także do zmieniania trybów.
- Konfiguracje
Używałam go solo, jednak sądzę, że bardzo dobrze sprawdziłby się też podczas zabaw z drugą osobą.
- Czyszczenie – łatwość
Jest łatwe do czyszczenia, nie ma trudnych do mycia czy wytarcia zakamarków.
- Bateria
Użyłam kilka razy od pierwszego naładowania, i nadal śmiga.
- Ogólne wrażenia
Serduszko oceniam pozytywnie, zdecydowanie wygrywa u mnie z serduszkiem Rianne S, ma od niego intensywniejsze i przyjemniejsze wibracje. Pod względem dotyku również wygrywa ze swoim mniejszym kolegą – w Rianne S przeszkadzała mi wypukła ramka wzdłuż całego boku urządzonka, tutaj mamy tylko gładkość.
- Ocena
Przyznaję 5 cipunktów!
Recenzentka
O mnie: Cipkododatnia osoba po 30, która z niejednego pieca jadła chleb.
- Produkt
ORON to stymulator łechtaczki o niewielkich rozmiarach (ok. 6×6 cm), w kształcie uroczego serduszka. Producent obiecuje maksymalną przyjemność dzięki 10 różnym ustawieniom wibracji, sprawdziłam je wszystkie i opowiem Wam o tym.
- Opakowanie
Będę z Wami szczera, w pierwszej chwili nie wiedziałam, czy patrzę na zabawkę erotyczną, czy na empetrójkę (millenialsy zrozumiejo)! Serio, kartonowe opakowanie jest bardzo kolorowe (jak wszystkie opakowania zabawek tej marki, doceniam bo lubię consistency tego rodzaju), a z okienka wygląda mały pękaty wariacik, który na tym etapie jeszcze nie zdradza co potrafi. Nic szczególnego, ale nie odejmuję za to cipunktu, bo liczy się wnętrze.
- Design
To cacko jest śliczne! Ma kształt uroczego miłosnego serduszka i wygląda naprawdę słodko. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to paleta barw, gdybym zaprojektowała go sama, to byłby różowo-złoty, a nie turkusowo-srebrny, ale mimo to super przyjemnie się na niego patrzy, błyszcząca “dupka” dodaje mu uroku i daje nowoczesny- hehe- vibe. Dla osób, które nie chcą chować zabawek do szuflady, a jednocześnie nie chcą też żeby osoby współlokatorskie lub rodzicielskie zadawały pytania, ten design to strzał w 10.
- Materiał i przyjazność skórze
Miękki i delikatny w dotyku silikon, dla mnie super. Co bardzo ważne, nie jest klejący i nie zbiera kłaków z pościeli. Mam kota, więc włosy są naprawdę wszędzie, gdyby przyklejały się do zabawki to byłby bardzo duży cipunkt ujemny.
- Tryby, funkcjonalność
Muszę przyznać, że moją pierwszą reakcją było: “wow, jaką to ma moc!”. Trzy pierwsze tryby to stała wibracja o trzech delikatnie różnych stopniach mocy (od najmniejszej do największej, co przyjemnie stopniuje napięcie. Siedem kolejnych to totalne szaleństwo, od pulsacji, przez falującą sinusoidę, po wibracyjny alfabet morse’a. Naprawdę jest w czym przebierać, i można fajnie dobrać program do tempa zabawy jakie preferujemy.
- Użycie
Było O! I to nie raz. To nie była moja pierwsza zabawka i dość dobrze znam swoje ciało, więc świetnie się bawiłam sprawdzając co może dać mi ten mały wariacik.
- Głośność
Nie za głośny, nie za cichy. Sąsiedzi nie usłyszą, ale osoby w drugim pokoju być może tak, jeśli macie cienkie ściany.
- Łatwość używania
Nadaje się na debiut i dla zaawansowanych. Obsługuje się go tylko jednym guzikiem, co naprawdę ułatwia sprawę, do tego ten guzik jest wypukły i podświetlany, więc w ciemności nie ma żadnego problemu ze znalezieniem go, nie będziesz szukać jak cishet łechtaczki.
- Konfiguracje
Choć generalnie ORON to stymulator łechtaczki, użytek z niego mogą mieć też osoby penisododatnie, co podkreśla sam producent, mówiąc że świetnie sprawdzi się na przykład do stymulacji moszny. Niestety nie miałam pod ręką żadnej moszny żeby to sprawdzić, ale powiem Wam na pewno, że świetnie nadaje się do zabawy w parze. Mało tego, łechtaczki i moszny to nie jedyne części ciała które mogą mieć z niego radość! Sutki też docenią jego wibracje, a ja poszłam o krok dalej i sprawdziłam czy przyda się do masażu spiętych mięśni karku i żuchwy. No i bingo, działa! Może wizyty u fizjotarepeutki nie zastąpi, ale hej, każdy orze jak (i czym) może. Ogromny plus za to, że jest wodoodporny i można go używać w wannie lub pod prysznicem!
- Czyszczenie – łatwość
Banalnie proste, wystarczy środek do czyszczenia zabawek lub delikatne mydło i ciepła woda (tu znowu plus za wodoszczelność).
- Bateria
Mam porównanie do innych zabawek i muszę powiedzieć że jak na tę moc wibracji i te rozmiary, to nie spodziewałam się że będzie maratończykiem. A jednak, bateria starcza na dość długo.
- Ogólne wrażenia
Bardzo się zaprzyjaźniliśmy i będziemy randkować dalej. Jeśli miałabym uplasować go wśród innych moich zabawek to przegrałby jednak z pingwinkiem (sorry ORON, mistrz jest tylko jeden), bo jednak nie jest to powietrzny masażer łechtaczki (if you know, you know), ale jego wielofunkcyjność, fajne tryby wibracji, i to że nadaje się nie tylko dla osób cipkododatnich, dają mu całkiem wysokie miejsce!
- Ocena
4,5 cipunktów
Model: Perifit Care Trenażer
Marka: Perifit
Recenzentka
O mnie: Perifit testowała dla was osoba AFAB aktywna seksualnie, w relacji z osobą AMAB, mama dwójki dzieci i niepoprawna kanapowa ziemniaczka.
- Produkt
Brak wolnego czasu jest zdecydowanie chorobą naszej cywilizacji, a w szczególnym stopniu dotyka on m.in. matek małych dzieci. W wiecznym niedospaniu i niedoczasie wiele z nas usiłuje każdego dnia zdjąć z mentalnej checklisty więcej pozycji niż dodać, jednak jest to z reguły skazane na porażkę. Kolejne punkty trafiają na wstydliwe dno listy: dziś znów nie dotarłam do biblioteki, znów nie wyniosłam na strych zimowych kurtek z przedpokoju, znów nie zrobiłam kolejnej lekcji z wykupionego kursu, znów nie zagrałam z partnerem w grę planszową kupioną pół roku temu, znów nie zorganizowałam synkowi tej super rozwijającej i super brudzącej zabawy sensorycznej, którą znalazłam w internecie, znów nie znalazłam czasu na wykonanie kilku ćwiczeń, które pomogły by utrzymać moje niewyspane ciało w lepszej formie…
Kiedy więc okazało się, że po drugim porodzie mierzę się z problemami z nietrzymaniem moczu i wrażeniem obniżenia narządów rodnych zdecydowanie dłużej niż po pierwszym dwa lata wcześniej, zawisło nade mną widmo dopisania na wstydliwym końcu listy wizyty u fizjoterapeutki uroginekologicznej. Wprawdzie domowe ćwiczenia dawały mi pewną poprawę, ale wykonywałam je bardzo nieregularnie i obawiałam się, czy nie robię ich nieprawidłowo i czy w dłuższej perspektywie nie szkodzę sobie bardziej niż pomagam. Propozycja wypróbowania Perifit po prostu spadła mi z nieba. Producent wyjaśnia, że jest on bezprzewodowym systemem do ćwiczenia mięśni Kegla złożonym z urządzenia oraz platformy interaktywnej.
- Opakowanie
Opakowanie urządzenia budzi skojarzenia z drogim i dobrze zaprojektowanym gadżetem elektronicznym, którym właściwie jest. 🙂 Design pudełka jest minimalistyczny, wykonanie bardzo staranne – widać że kartonik ma posłużyć dłużej. Eleganckie logo jest na tyle wieloznaczne, że opakowanie zostawione na widoku niespodziewanych konserwatywnych gości nie wzbudzi w nich świętego oburzenia, ryzykujemy raczej zdziwione pytania o nową markę telefonów komórkowych.
- Design
Samo urządzenie ma równie minimalistyczną formę i jeden z dwóch kolorów do wyboru: chłodna mięta budzi skojarzenia z medyczną jakością, gorący róż – z kobiecością i dobrą zabawą, o której już za chwilę. 😉 Podłużny kształt skrywa tylko kilka niezbędnych elementów: dwa sensory umieszczane wewnątrz ciała, niewielką głowicę zawierającą włącznik i diodę sygnalizującą pracę urządzenia oraz solidny paseczek ułatwiający jego wyjmowanie.
- Materiał i przyjazność skórze
Całość jest pokryta niezwykle gładkim i przyjemnym w dotyku silikonem medycznym.
- Tryby, funkcjonalność
Do korzystania z trenażera niezbędne jest pobranie bezpłatnej aplikacji na telefon. Od razu zaznaczę, że nie ma w niej żadnych mikropłatnosci i abonamentów – wszystkie opcje i gry niedostępne na początku należy odblokować wraz z postępem treningu. Producent zapewnia, że wraz z aktualizacją aplikacji będzie ich dodawał jeszcze więcej.
By połączyć urządzenie z aplikacją wystarczy włączyć jedno, a potem drugie z nich, aby aplikacja sama poprosiła o dostęp do Bluetooth i wykryła trenażer. Należy umieścić go w pochwie na tyle głęboko, by na zewnątrz pozostała tylko głowica z paseczkiem, położyć się na łóżku lub macie do jogi i ustawić nogi na wygodną szerokość. Nieco trudności sprawiło mi znalezieniu wygodnej pozycji, w której mógłbym trzymać telefon nad twarzą przez dłuższy czas – skorzystałam z poduszki z pianki w kształcie grubego klina. Następnie aplikacja przeprowadza nas przez cały proces konfiguracji, w tym dosyć szczegółowe ankiety dotyczące stanu zdrowia i satysfakcji seksualnej, które pomagają w doborze odpowiedniego programu treningowego spośród listy:
- Nietrzymanie moczu związane z nadwrażliwością pęcherza
- Wysiłkowe nietrzymanie moczu
- Mieszane nietrzymanie moczu
- Poprawa dobrostanu intymnego
- Po ciąży
- Obniżenie narządów rodnych
- Profilaktyka
Lista jest jak widać szeroka, a wybrany program można w każdej chwili zmienić.
- Użycie
Wreszcie można przejść do tego co najciekawsze, czyli samych ćwiczeń. Mają one postać prostych gier testujących siłę i wytrzymałość naszych mięśni dna miednicy oraz szybkość, precyzję i jakość wykonywanych przez nas skurczy. Zaczynamy od gry opartej na internetowym hicie Flappy Bird oraz od zbierania wraz z innym sympatycznym ptaszkiem symboli kwiatów lotosu przy jednoczesnym unikaniu zderzeń z wronami. Prócz tego nasza wagina ma okazję zmierzyć się m.in. z gaszeniem pożarów z pokładu samolotu, karmieniem morskich zwierząt czy… Lotem w kosmos. Gry są zaprojektowane tak, że do sterowania wystarczy zwykle kurczenie i rozluźnianie mięśni dna miednicy w odpowiednich momentach, czasami dodać do tego należy klikanie w ekran dotykowy telefonu. Może to brzmieć dziwnie, ale dla mnie okazało się to bardzo intuicyjne i wpatrując się z napięciem w ekran nieraz zapominałam zupełnie którą częścią ciała reaguję odruchowo na pojawiające się przeszkody lub skarby do zebrania. 😀 Wraz z zaawansowaniem treningu w znanych grach pojawiają się trudniejsze, bardziej zaskakujące kombinacje wymagające szybszych, silniejszych czy bardziej precyzyjnych skurczy mięśni. Co ważne, dużą część każdej sekwencji polega na całkowitym rozluźnieniu mięśni, dzięki czemu nie ma ryzyka wypracowania sobie szkodliwego nadmiernego napięcia. Po wykonaniu zaplanowanej przez urządzenie ilości ćwiczeń otrzymujemy powiadomienie i możemy zdecydować, czy wolimy odpocząć, czy zagrać w jeszcze jedną grę. Po pierwszej sesji z Perifit zdecydowanie wybrałam odpoczynek, ale już po kolejnych chętnie dokładałam sobie kolejną rundę lub kilka, póki aplikacja nie informowała mnie, że odradza trening dłuższy niż 15 minut.
Poza trybem treningowym można spróbować swoich sił również w rysowaniu po śladzie prostych obrazków Picassa (ćwiczenie jakości skurczy) oraz w klasycznym Pongu (ćwiczenie zręczności). Niektóre ćwiczenia można wykonywać rywalizując online z innymi użytkowni*kami Perifit, co jest wg mnie superzabawne i bardzo motywujące. 🙂
Aplikacja oferuje również alternatywne formy ćwiczeń m.in. bez użycia trenażera czy ćwiczenia audio, niewymagające patrzenia w ekran, jednak zdecydowanie nie będziecie z nich korzystać często.
Uzupełnieniem jest bogata baza statystyk i historia treningów przedstawiona w przejrzysty i atrakcyjny sposób oraz dostęp do kanału komunikacyjnego, na którym osoby dzielą się wrażeniami z użytkowania Perifit oraz szukają związanych z nim porad.
- Głośność
Urządzenie nie wydaje żadnych dźwięków i nie wibruje. Aplikacja oferuje nam w trakcie ćwiczeń proste melodie i efekty dźwiękowe, jednak ja zdecydowanie wolę ćwiczyć przy wyciszonym telefonie, są one dla mnie zbędne.
- Łatwość używania
Obsługa Perifit wymaga jedynie czytania instrukcji w aplikacji i wykonywania ich – aplikacja prowadzi nas za rękę przez wszystkie etapy treningu, polecenia są jednoznaczne i połączone z ilustracjami lub powtarzającymi się symbolami, dzięki którym użytkowanie trenażera jest intuicyjne i nie wymaga wcześniejszej wiedzy na temat ćwiczeń mięśni dna miednicy. Ze względu na to, że gry wymagają reagowania na bodźce wyświetlane na ekranie telefonu, Perifit może być nieodpowiednim wyborem dla części osób z niepełnosprawnością wzroku.
- Konfiguracje
Solo!
- Czyszczenie – łatwość
Perifit jest całkowicie wodoodporny i można bez trudu umyć go ciepłą wodą z delikatnym detergentem. Ułatwia to również opływowy kształt, pozbawiony jakichkolwiek trudnych do domycia zakamarków.
- Bateria
Producent zdecydował się na nietypowy zabieg, jakim jest wyposażenie urządzenia w naładowaną baterię wystarczającą na ponad 5 lat regularnych ćwiczeń. Dzięki temu nie ma potrzeby ładowania go. Po wykorzystaniu całej baterii, urządzenie można odesłać do producenta wraz z dowodem zakupu, aby móc kupić nowy model w niższej cenie. Jeśli bateria wyczerpie się przed upływem pięciu lat od zakupu, taka wymiana będzie bezpłatna. Oczywiście producent zapewnia, że trenażer wraz z baterią trafi do recyklingu.
- Ogólne wrażenia
Największą i zupełnie niespodziewaną dla mnie zaletą Perifit jest fakt, że autentycznie zdołał mnie zmotywować do ćwiczeń – wręcz niecierpliwie czekam aż dzieciaki pójdą spać, a ja będę mogła poświęcić planowe 10-15 minut na zabawne gierki dające mi satysfakcjonujące poczucie dbania o swoje zdrowie i samopoczucie. Widać, że urządzenie było projektowane przez osoby, które mają cipki i/lub osoby autentycznie zainteresowane naszymi potrzebami i biorące pod uwagę nasze często ograniczone zasoby, szczególnie czasowe. Ogromnym plusem jest ilość i różnorodność gier, ćwiczeń i testów oraz możliwość korzystania z nich zarówno w rytmie narzuconym przez wybrany program treningowy, jak i dowolnie, według własnego nastroju, preferencji czy samopoczucia. Świetnym pomysłem jest kalibracja urządzenia przed rozpoczęciem ćwiczeń i możliwość jej powtórzenia w każdym momencie – dzięki temu nie ma ryzyka, że w lepszym dniu wykonamy wszystkie testy perfekcyjnie, a w gorszym nie będziemy w stanie części z nich zaliczyć, ponieważ zawsze maksymalna oczekiwana przez urządzenie siła skurczu jest taką, jaka jest dla nas maksymalną dostępną w danej chwili. Na pochwałę zasługują treści edukacyjne i szczegółowe ankiety, które nie tylko pozwalają dostosować trening do swoich potrzeb, się też dostarczają informacji o bezpiecznym korzystaniu z urządzania np. w przypadku obniżenia narządów rodnych. Jedyną wadą, jaką jestem w stanie wskazać, jest zaporowa dla wielu osób cena, która jednak może wydawać się bardzo atrakcyjna, biorąc pod uwagę ceny i dostępność konsultacji fizjoterapeutek uroginekologicznych (przy czym, powtarzając za producentem, trenażer nie powinien takiej konsultacji zastępować, może być jednak jej fantastycznym uzupełnieniem i dzięki regularnym ćwiczeniom we własnym domu może pomóc znacznie zmniejszyć liczbę koniecznych wizyt).
- Ocena
Zdecydowanie 5/5 cipunktów, polecam!
Model: Pair Vibrator
Marka: Teazers
Recenzentka
O mnie: Bezdzietna labadziara przed czterdziestką w związku partnerskim, fanka erotycznych zabaw w zespole i solo.
- Produkt
Pair Vibrator to zabawka erotyczna dla par, która sprawdzi się świetnie każdej konfiguracji waginalno-analno-penisowej.
- Opakowanie
Produkt zapakowany w kartonowe kolorowe, estetyczne pudełko. Znajduje się na nim zdjęcie i specyfikacja produktu. Jeszcze przed rozpakowaniem dowiemy się wszystkiego na temat wielkości wibratora, materiału, z którego został wykonany, czasu ładowania i działania baterii. Producent podaje również liczbę trybów wibracji oraz adnotację o tym, że wibrator jest wodoodporny. Większośc informacji podana jest po angielsku. Jednozdaniowy opis urządzenia jest też po holendersku, niemiecku, francusku, hiszpańsku, włosku i rosyjsku. Na szczęście w opakowaniu znajduje się obrazkowa instrukcja obsługi uwzględniająca potencjalne konfiguracje użycia wibratora solo i w parze.
- Design
Falliczna część wibratora ma raczej klasyczny kształt z ciekawym urozmaiceniem w postaci pierścienia u nasady. Całość w różowym kolorze wygląda jak mini rzeźba z galerii sztuki nowoczesnej. Zdecydowanie jest to przedmiot, którego nie trzeba chować głęboko w szufladzie. Położony na półce w sypialni może z powodzeniem ozdabiać nasze wnętrze subtelnie prowokując do erotycznych zabaw.
- Materiał i przyjazność skórze
Materiał jest lekko matowy i bardzo przyjemny w dotyku. Do złudzenia przypomina gładką skórę. Ogólnie miło się go dotyka.
- Tryby, funkcjonalność
Jedną z rzeczy, która jest szczególnie ciekawa w Pair Vibrator jest fakt, że pierścień i falliczna część posiadają osobne mechanizmy wibracji, a każdy z nich kilka trybów. Dzięki temu absolutnie całe urządzenie może wibrować dając obu osobom partnerskim sporą dawkę doznań. Wibracje są dość silne, mocno odczuwalne.
- Użycie
Używanie Pair Wibrator daje w zasadzie same pozytywne wrażenia. Falliczna część wibratora ma raczej klasyczny kształt. Jest jednak lekko grubszy górnej części co daje duży potencjał stymulacji Punktu G. Druga część, czyli pierścień przyciągnęła oczywiście uwagę użytkownika z penisem. Fakt, że pierścień nie jest domknięty i stosunkowo elastyczny daje pewność, że będzie nim można objąć członka praktycznie każdej wielkości.
- Głośność
Muszę przyznać, że w porównaniu z innymi zabawkami z mojej kolekcji Pair Vibrator jest dość głośny. Można się spodziewać, że osoba, której głowa znajduje się bliżej zabawki może nie słyszeć cichszych jęków rozkoszy osoby partnerskiej. Jeśli macie cienkie ściany, a w pokoju obok znajduje się ktoś postronny, warto przygotować się na pytanie o to, co tak bzyczało.
- Łatwość używania
Pair Wibrator jest super łatwy w użyciu i nie trzeba mieć doktoratu, aby z powodzeniem sprawić nim przyjemność sobie lub osobie partnerskiej lub sobie i osobie partnerskiej w tym samym momencie. Instrukcja obrazkowa podrzuca już kilka konkretnych pomysłów.
- Konfiguracje
Kształt i wibracje po obu stronach urządzenia dają naprawdę wiele możliwości użycia. Oba końce świetnie nadają się do stymulacji łechtaczki. Natomiast podczas stymulacji członka, pierścień może obejmować go u nasady, a falliczna część przylegać na całej jego długości. Stymulacja dopochwową lub analna jednej z osób partnerskich możliwa jest przy jednoczesnej stymulacji pierścieniem członka drugiej osoby partnerskiej. Przy tym urządzeniu naprawdę jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia.
- Czyszczenie – łatwość
Urządzenie jest bardzo łatwe w czyszczeniu. Wodoodporność pozwala na mycie go w wodzie.
- Bateria
Bateria w Pair Vibrator pozwala, zgodnie z tym co podaje producent, mniej więcej na 60-90 minut zabawy.
- Ogólne wrażenia
Ogólnie jest to produkt, który zdecydowanie warto polecić nie tylko parom. Zarówno osoby z waginami jak i z penisami będą mogły spędzić z Pair Vibratorem wiele miłych chwil wspólnie lub solo.
- Ocena
4,5 cipki. Pół odejmuję za głośność.
Model: Wonder Wand
Marka: EasyToys
Recenzentka
O mnie: Stale przeżywająca kryzys ćwierćwiecza osoba z waginą, bezdzietna singielka.
- Produkt
Wonder Wand to masażer, nie tylko do łechtaczki, ale też do spiętych życiem w Polsce mięśni. Ma długość 20 cm i główkę o średnicy 4 cm. Producent opisuje (niestety na opakowaniu nie ma nic po polsku), że ta zabawka od razu staje się ulubioną dzięki swoim 18 trybom działania. Sprawdźmy.
- Opakowanie
Produkt zapakowany jest w kartonowe pudełko z wyciętym z przodu okienkiem, w które różdżka robi puk puk. Z jednej strony od razu wiemy, co dostajemy. Z drugiej, masażer nie uwodzi nas tajemniczością i nie buduje napięcia, prawie jak cishet. Dla mnie na minus. Ale mogę pochwalić kolorystykę opakowania, jest przyjemne i pastelowe.
- Design
Magiczna Różdżka jest piękna, w moim ulubionym, różowym, kolorze. Disclaimer – kochałam różowy zanim wyszła ‘Barbie’, jestem z tych prawdziwych…
- Materiał i przyjazność skórze
Delikatny i bardzo przyjemny silikon, w kontakcie ze skórą jest neutralny, a to dla mnie, jako osoby z zaburzeniami sensorycznymi, bardzo ważne.
- Tryby, funkcjonalność
Tu ogromne zaskoczenie, mamy aż 8 szybkości i 10 rodzajów wibracji, więc myślę, że każda osoba znajdzie coś dla siebie. Moim ulubionym trybem we wszystkich zabawkach jest najmocniejsze bzzzzz, bo preferuję styl życia typu yolo, ale specjalnie przetestowałam tez inne i naprawdę dają radę, kombinacji jest mnóstwo. Na minus jedynie to, że szybkości zaprogramowane są od najwyższej do najniższej, co utrudnia nam proces stopniowania. W moich pozostałych zabawkach jest odwrotnie.
- Użycie
WOW! Taki komentarz chyba wystarczy…
- Głośność
Wydaje mi się, że standardowa, nie przekracza 60 dB. Mieszkam sama, więc musiałam przejmować się jedynie pieskiem śpiącym w drugim pokoju, ale nie wiem czy czułabym się swobodnie, gdyby przebywała w nim na przykład moja mama.
- Łatwość używania
Produkt jest bardzo prosty w obsłudze, więc myślę, że sprawdzi się też u osób, które debiutują na scenie zabawek erotycznych. Nie musimy celować w łechtaczkę, bo główka jest na tyle szeroka, że sama znajdzie magiczny guziczek. Co do guziczków, minusem jest bardzo bliska odległość między 3 przyciskami odpowiadającymi za włączanie, tryb i szybkość. Kilka razy źle kliknęłam, ale bardzo szybko zostało mi to wynagrodzone.
- Konfiguracje
Sama jestem ciekawa jak sprawdziłby się z osobą partnerską, rączka jest na tyle długa, że spokojnie może być trzymana przez kogoś innego w przeróżnych pozycjach. Jakby coś, jestem singielką, chętnie przetestuję produkt w parze…call me, maybe.
- Czyszczenie – łatwość
Utrzymanie różdżki w czystości jest banalnie proste, silikon wystarczy przemyć odpowiednim środkiem i już. Urządzenie samo w sobie jest wodoodporne, więc nie musimy się martwić. Co bardzo mnie zaskoczyło, otwór na wtyczkę do ładowania też znajduje się za warstwą silikonu, więc mamy pewność, że elektryka urządzenia nie zostanie zalana. Pierwszy raz widzę takie rozwiązanie i bardzo mi się ono podoba.
- Bateria
Niestety nie jestem w stanie jeszcze tego ocenić, użyłam zaledwie kilka razy.
- Ogólne wrażenia
Jestem zakochana w tym produkcie, jest bardzo prosty w użyciu, robi wspaniałą robotę zarówno jeśli chodzi o orgazm jak i masaż na przykład karku czy żuchwy (testowałam, mam bruksizm). Umila czas wedle zachcianek osoby go używającej – szybko, wolno, przerywanie. Oceniam go zatem jego prawdziwie wielofunkcyjny. Ta różdżka naprawdę jest magiczna, zachwyciła mnie, a obietnica producenta została spełniona – Wonder Wand stała się moją ulubioną zabawką (ex aequo z Pingwinkiem, którego nic nie jest w stanie zepchnąć z podium, chyba, że oprócz dawania orgazmu, zmywałoby naczynia i robiło pranie). Polecam z czystym sumieniem!
- Ocena
5 cipunktów!
Model: Unihorn / wariant: Mount’n Peak
Marka: Creative Conceptions
Recenzentka
O mnie: bezdzietna czterdziestoletnia heteryczka w okresie przedwczesnej menopauzy; trudno mnie zadowolić.
- Produkt
Unihorn to seria stymulatorów łechtaczki wyposażonych w pobudzające silikonowe języczki o różnej wypukłości. Drobne wymiary (10x10x5 cm), urocza kolorystyka i zabawna forma sprawiają, że gadżet wygląda słodko i niewinnie – prawdę mówiąc, wizualnie przypomina bardziej… gryzak dla malucha (chować przed ząbkującymi!), niż narzędzie erotycznych uciech. Dwie opcje ruchu mogą działać jednocześnie dzięki regulacji osobnymi przyciskami, co daje w sumie aż 20 kombinacji doznań. Wyjątkowo sprawny z niego słodziak!
- Opakowanie
Pastelowe kartonowe pudełko z okienkiem wywołuje u mnie ekscytację, niczym zakupy w Pewexie pod koniec lat 80-tych. Właśnie tak pakowano markowe zabawki z „zachodu”, które kusiły nasyconą kolorystyką i nowoczesnym wzornictwem. Nic tu nie zdradza erotycznego zastosowania gadżetu – wszystko jest konsekwentnie bajkowe i utrzymane w stylistyce My Little Pony. Kamuflaż doskonały 🙂
- Design
Gadżet w stylistyce pop – opływowy poręczny kształt dopasowany do dłoni, zaokrąglone linie tłoczenia i proporcje kojarzące się z kreskówką dla dzieci. Ten błękitny jednorożek wygląda jak rzeźba z gumy balonowej. Z powodzeniem mógłby zostać maskotką lodziarni.
- Materiał i przyjazność skórze
Bardzo przyjemny, gładki silikon, który nie przykleja się do dłoni. Elementy dekoracyjne (rożek, grzywa, ogonek) są miękkie i podatne na wyginanie. To ważne przy mocniejszym uścisku, który towarzyszy naszemu wspólnemu brykaniu 🙂
- Tryby, funkcjonalność
20 ustawień daje niezłą gamę doznań. Przeskakujemy między trybami za pomocą dwóch małych przycisków oznaczonych symbolami ust (rytm języczka) i fal (rytm wibracji). Włączenie zabawki wymaga przytrzymania jednego przycisku przez 2 sekundy; wyłączenie – tak samo.
- Użycie
Przy pierwszym użyciu nie zdążyłam nawet skorzystać z trybu wibracji. Sam języczek sprawił, że bardzo szybko miałam nogi z waty (cukrowej) i uniosłam się na chmurce – hen, hen, na drugi koniec tęczy 🙂
- Głośność
Języczek pracuje bardzo cicho, natomiast charakterystyczne tryby wibracji będą słyszalne dla postronnych osób. Dźwięk przypomina wytłumioną szczoteczkę soniczną do mycia zębów. Z tą różnicą, że szczoteczka nie ma tylu trybów. Jeśli więc masz osoby współlokatorskie, to szybko zorientują się, że wcale nie chodzi Ci o higienę szkliwa 😛
- Łatwość używania
Jednorożek jest „dziecinnie prosty” w obsłudze – ma tylko dwa miniaturowe, ale wypukłe i podświetlane przyciski. Są ustawione bardzo blisko, co pozwala na sprawne przechodzenie między rytmem pracy języczka i rytmem wibracji. Wystarczy lekkie przesunięcie palcem. Zmianę opcji poprzedza kliknięcie.
- Konfiguracje
Ta zabawka daje przyjemność jednej osobie, ale kto powiedział, że trzeba jej używać samotnie? Jednorożek z pewnością zaprzyjaźni się ze wszystkimi osobami uczestniczącymi w erotycznym spotkaniu. Będzie dobrym i czułym przewodnikiem dla osób, które nie korzystały wcześniej z zabawek erotycznych i znakomitym nauczycielem dla osób partnerskich, które mogą podejrzeć jego zgrabne ruchy. Pozostanie dyskretny, bo każdy egzemplarz ma subtelnie wytłoczone zamknięte powieki, aby pracować w najwyższym skupieniu 🙂
- Czyszczenie – łatwość
Silikon wystarczy przepłukać odpowiednim środkiem lub wodą z mydłem.
- Bateria
Jednorożek ma w komplecie ładowarkę wpinaną na magnes. Wystarczyło mi ok. 25 minut, aby naładować go przed pierwszym użyciem. Podświetlenie informuje, gdy zabawka jest naładowana – dioda zmienia światełko z pulsującego na ciągłe.
- Ogólne wrażenia
Doceniam fantazję i humor działu kreatywnego odpowiedzialnego za kształt jednorożka. Trudno oprzeć się zauroczeniu, które wyzwala ta wesoła figurka. Niewinny wygląd zabawki przypomina, że częścią seksualnego wellbeingu jest beztroska i czysty f-u-n! Jako wybredna osoba cipkododatnia nie spodziewałam się, że trafię na gadżet, z którym będzie mi się tak przyjemnie współpracować. Wiem, że zostaniemy przyjaciółmi. Polecam!
- Ocena
5/5!
Model: Pulse Pure
Marka: SVAKOM
Recenzentka
O mnie: Singielka, 31 lat na karku, relacja z Pingwinkiem to najbardziej satysfakcjonujący związek, jaki miała 😉
- Produkt
Pulse Pure to powietrzny stymulator łechtaczki, który za pomocą poruszającej się w środku membrany wytwarza ruch ssąco-pulsacyjny celowany bezpośrednio na łechtaczkę. Działa na tej samej zasadzie co kultowy już Pingwinek, i z tego powodu byłam ogromnie ciekawa jak się sprawdzi i czy będzie w stanie przebić mój #1.
- Opakowanie
Unboxing tego gadżetu był nawet ekscytujący. Jest zapakowany bardzo elegancko, kartonowe pudełko bez okienka tylko grafiką zdradzało co znajdę w środku. Plus za umieszczenie na opakowaniu kodu QR odnoszącego do polityk ekologicznych marki (1 product, 1 tree, po zeskanowaniu dowiedziałam się między innymi, że marka zasadziła ponad 26 tysięcy drzew, i rozpoczynają przerzucanie się na opakowania z recyklingu). Po zdjęciu papierowej okładki otworzyłam eleganckie kartonowe pudełeczko, w którym w gąbkowej wyściółce czekał na mnie różowy gadżet.
- Design
Uwielbiam różowe gadżety, więc wygląd tej zabawki od razu skradł moje serce. Wygląda jak flaming z tą swoją długą szyją. Złoty element to gratka dla takich srok jak ja, bardzo podoba mi się to połączenie i super miło patrzy mi się na niego, jak czeka na mnie na nocnej szafce.
- Materiał i przyjazność skórze
Jest zrobiony z mega przyjemnego w dotyku silikonu.
- Tryby, funkcjonalność
Pulse Pure ma 5 różnych ustawień wibracji (ciągła, pulsacyjna i wariacje na temat), a każde z tych ustawień ma 5 intensywności. To sprawia, że można naprawdę fajnie dobrać program i jego moc do swoich potrzeb. Umówmy się, stymulacja celowana na łechtaczkę ma swoje plusy, ale może też mieć i minusy, zbyt intensywna stymulacja może być nawet bolesna. Dlatego bardzo fajnie, że oprócz programów wibracji PP daje też możliwość dobrania mocy!
- Użycie
PP bardzo dobrze leży w dłoni. Nawet lepiej niż Pingwin, którego trzeba trzymać w dłoni cały czas, bo inaczej przestanie dosięgać łechtaczki. Punkt dla flaminga, leżąc na plecach można go puścić (i na przykład pogłaskać się po sutkach albo przewinąć <etyczny> film porno) i dalej będzie robić robotę!
- Głośność
Nie jest głośny. Na maksymalnych obrotach nie przekracza 60 dB.
- Łatwość używania
Samo użycie jest bardzo proste, wystarczy go włączyć, przyłożyć do łechtaczki, i czekać na fajerwerki! Trochę jednak czasu zajęło mi ogarnięcie działania program kontra moc. Przyciski są dość blisko siebie, przez co czasami kliknęłam nie tam gdzie trzeba, ale po kilku randkach z tym gadżetem jestem już ekspertką. Zdecydowanie nadaje się na debiut z zabawkami.
- Konfiguracje
Nie jest to gadżet dedykowany parom, jak niektóre dostępne na rynku, ale moim zdaniem nadaje się do użycia razem, wystarczy odrobina fantazji. 😉 Polecam wypróbować podczas penetracji, na przykład w pozycji od tyłu.
- Czyszczenie – łatwość
Dziecinnie proste, woda z delikatnym mydłem lub płynem do czyszczenia zabawek. Pulse Pure jest całkowicie wodoodporny.
- Bateria
Wystarcza na 4 godziny (!!!) pracy. Sam_ zróbcie orgazmową matematykę.
- Ogólne wrażenia
Z początku myślałam, że nie da się przebić pingwina. Teraz nie jestem taka pewna, dodatkowe tryby wibracji, super wygodny kształt, różowo-złoty design, to wszystko sprawia, że w tym starciu tytanów Pulse Pure plasuje się tak samo wysoko, jeśli nie odrobinę wyżej niż pingwin!
- Ocena
5!
Recenzentka
O mnie: Bardzo uwrażliwiona.
- Produkt
Nim wpadł w moje ręce, testowała go także inna Dziewucha. To, co dla niej było wadą, dla mnie było szansą. Moja łechtaczka to „paniusia”; delikatna pick me girl ze specjalnymi potrzebami. Jak specjalnymi? Unikam bezpośredniej stymulacji, żeby nie narazić jej na ból. Gdy koleżanka podzieliła się swoją opinią o naprawdę znikomym ssaniu Pulse Pure, postanowiłam że to może być coś dla mnie! Miałam rację ]:>
- Opakowanie
Białe, eleganckie pudełeczko, kryjące w środku prawdziwy skarb.
- Design
Bladoróżowy, minimalistyczny z dołączonym kablem do ładowania oraz woreczkiem. Śliczny masażer.
- Materiał i przyjazność skórze
Delikatny w dotyku.
- Tryby, funkcjonalność
Delikatne ssanie, delikatne wibracje – pierwsza zabawka bezpośrednio dla łechtaczki, której nie odrzuciłam w kąt po pierwszym razie (albo nie zaczęłam używać inaczej, niż wraz z pierwotnym przeznaczeniem). Zmiana trybu powoduje wyłącznie zwiększenie wibracji, mocniejszego ssania nie zauważyłam.
- Użycie
Postanowiłam dać mu szansę sam-na-sam, bez dodatkowych gadżetów. Doprowadził mnie do niesamowitego orgazmu dosłownie w kilka minut.
- Głośność
Nie jest głośny
- Łatwość używania
Banalny w obsłudze, intuicyjny, idealny dla początkujących i nastawionych na delikatność.
- Konfiguracje
Jest idealny na solorandki, ale przy najbliższej okazji wręczę go też zbyt entuzjastycznemu kochankowi 😉
- Czyszczenie – łatwość
Wodoodporny, bardzo łatwy w utrzymaniu czystości.
- Bateria
Jest ze mną szczęśliwe kilkanaście orgazmów, na jednym ładowaniu. Bateria jest naprawdę mocarna!
- Ogólne wrażenia
Jeżeli szukasz zabawki, która nie wyssie twojej duszy przez łechtaczkę- to coś dla ciebie. Cieszę się, że nie zainwestowałam wcześniej w inne, dużo silniejsze zabawki tego typu. Czasami warto zdać się na przeznaczenie.
- Ocena
4,5/5
Model: Pulse Pure
Marka: SVAKOM
Recenzentka
O mnie: "Zardzewiała", ale wymagająca.
- Produkt
Jeśli szukasz towarzysza po Krainie Orgazmu, króliczek jest świetnym kandydatem! Musisz jednak uważać: jeśli chociaż odrobinę „zardzewiałaś” (jak ja), powinnaś zainwestować w lubrykant. Mimo, że da się go używać bez wspomagania, zalecam mieć pod ręką ulubiony żel 🙂
- Opakowanie
Odpakowując zgrabne, eleganckie pudełeczko, nie wiedziałam, czego się spodziewać.
- Design
Pierwsze wrażenie zrobił mieszane: jest naprawdę szeroki! I jest to tak samo plusem, jak i niewielkim minusem. Jak już wspomniałam, bez lubrykantu, przez rozmiar, mogłabym mieć problem z przetestowaniem go odpowiednio.
- Materiał i przyjazność skórze
Ma naprawdę miłą, delikatną powierzchnię. Nic śliskiego, zimnego, nieprzyjemnego nas z nim nie spotka. Wręcz przeciwnie; wibrator bardzo grzeje się przy użytku (sprawdziłam również poza ciałem). Czekam więc niecierpliwie na koniec upałów, bo to gorąco może być niesamowicie przyjemnym urozmaiceniem jesiennych i zimowych wieczorów 🙂
- Tryby, funkcjonalność
Jeśli chodzi o tryby wibracji – finezyjnie zwykłe; mocne, ale nie bolesne.
- Użycie
To nie jest mój pierwszy wibrator typu króliczek. Poprzednie sztuki, zdecydowanie innej marki, nie wytrzymały próby czasu. Ten, w porównaniu do przodków, jest naprawdę dobrze, solidnie wykonany. Miękki, ale także odpowiednio twardy. Silny, ale nie do bólu.
Króliczek nie lata wściekle, obijając łechtaczkę niczym kij baseballowy, zamiast delikatnie ją masować. To nie znaczy, że nie wibruje mocno, o nie! Delikatne, miękkie uszka otulają łechtaczkę, dając jej dokładnie tyle stymulacji, ile potrzebuje 🙂
- Głośność
Jeśli potrzebujesz dyskretnej zabawki, to jego głośność może być zbyt duża.
- Łatwość używania
Niesamowicie prosty w obsłudze!
- Konfiguracje
Nie widzę go, osobiście, w roli urozmaicenia seksu z partnerem.
- Czyszczenie – łatwość
Wysoka jakość materiału sprawia, że mycie go nawet w takich zakamarkach, jak między uroczymi uszkami jest niezwykle proste 🙂
- Bateria
Jest zasilany jest bateriami. Nie posiada silnego akumulatora, więc wymiana baterii jest konieczna raczej często (w ciągu trochę ponad tygodnia 2 razy).
- Ogólne wrażenia
Czy polecam tego towarzysza? Tak, stanowczo! Szczególnie osobom zaczynającym dopiero swoją przygodę z zabawkami. Ale z gotową tubką lubrykantu oraz zapasem baterii!
- Ocena
4/5
Anna Berdowska
anna.b@dziewuchydziewuchom.pl
Aktywistka, społecznica i mama 2 psórek. W Dziewuchach współtworzy platformy społecznościowe, zajmuje się fundraisingiem i tym wszystkim, czego akurat potrzeba 🙂
Artykuł sponsorowany przez EasyToys – sklep z gadżetami erotycznymi.
Wchodząc przez specjalny link i wpisując kod DZIEWUCHY20 otrzymasz 20% zniżki przy zamówieniu za min. 170zł.
Przejdź do sklepu: TUTAJ