Frajer z Tindera

Refleksje po obejrzeniu „Oszusta z Tindera” Felicity Morris

Reportaż „Oszust z Tindera”, okazał się globalnym hitem Netflixa. Reakcje na film pokazują zarówno ponadnarodową siłę siostrzeństwa, jak i dziaderską mentalność wbudowaną w patriarchalną kulturę. W komentarzach w sieci znajdziemy morze współczucia wobec ofiar naciągacza, ale nie brak też klasycznego victim-blamingu. Osią sporu jest jak zwykle kwestia odpowiedzialności za własne czyny – po raz kolejny przekonujemy się, że w oczach opinii publicznej, jej ciężar zależy od płci poszkodowanych.

Dokument przedstawia schemat działania 28-letniego Shimona Hayuta, który podając się za Simona Levieva – syna „króla diamentów” – oszukiwał kobiety poznane za pośrednictwem Tindera. Przedstawiciele aplikacji oświadczyli, wszystkie jego konta zostały już usunięte i zapewnili, że mężczyzna został objęty dożywotnim banem. Administratorzy mają ponoć regularnie sprawdzać, czy oszust nadal próbuje korzystać z platformy pod innymi pseudonimami.

Diamentowy dziedzic 

Nie zmienia to faktu, że z pomocą platform społecznościowych, można dziś bez trudu stworzyć sobie dowolny wizerunek. Alternatywne persony są tak wiarygodne, że, według danych ujawnionych przez Tindera w 2020 roku, w USA „zakochani oszuści” ukradli około 300 milionów dolarów. Hayut kreował się na dziedzica gigantycznej fortuny, co potwierdzały zdjęcia z zagranicznych eskapad, stylizacje w drogich ciuchach i posiłki w luksusowych restauracjach. A także fotomontaże, na których przedstawiał się wraz z rodziną izraelskiego magnata diamentowego – twierdził, że jest synem Lva Levieva. Nawiasem mówiąc rodzina Leviev wniosła przeciwko niemu pozew do Sądu Grodzkiego w Tel Awiwie – Hayut odpowie za składanie fałszywych oświadczeń na temat swoich rodzinnych koneksji, za czerpanie z tego tytułu korzyści (również materialnych) oraz za utrzymywanie, że rodzina Leviev opłaci koszty jego ekstrawagancji. Blichtr, szampan, jachty, imprezy w klubach dla VIPów, prywatne odrzutowce – to wszystko widać na zdjęciach Hayuta. Co taki chłopak miałby robić na portalu randkowym? W końcu ludzie o podobnym statusie materialnym nie narzekają na brak znajomych. Być może jawił się niektórym jako romantyk próbujący odnaleźć prawdziwą miłość? Grunt, że przynęta chwyciła.

W „Oszuście z Tindera” Felicity Morris (producentki wcześniejszego „Odwal się od kotów: Polowanie na internetowego mordercę”) poznajemy trzy kobiety, które weszły w relację z bogaczem o złotym sercu, na którego pozował Hayut. Aby zdobyć zaufanie i potwierdzić swój status, mężczyzna zabierał je na randki w najdroższych restauracjach, fundował wycieczki prywatnym odrzutowcem, poruszał się w towarzystwie nieodłącznego ochroniarza (Polaka – Piotra K.) i adorował wybranki czułymi słowami, gestami i wiadomościami. Jego wiarygodność jako milionera budowały stale aktualizowane profile społecznościowe i strona internetowa jego firmy – rzekomo zajmującej się handlem diamentami. Hayut skrupulatnie dopracował postać, którą grał. Wykazał się przy tym nadzwyczajnym poziomem perfidii.

Dowód miłości

Przełom w relacji wyglądał zawsze tak samo – w czasie zagranicznej „podróży biznesowej” Simon wysyłał ofiarom alarmującą wiadomość i zdjęcia z karetki pogotowia. Ma na nich zakrwawioną koszulkę, a jego ochroniarz leży z rozciętą skórą na głowie. Przerażone kobiety były przekonane, że w czasie rzeczywistym doszło do napaści, kradzieży i zagrożenia życia bliskiej osoby – mężczyzny, na którym tak im zależało. Hayut wykorzystywał moment szoku do wyłudzenia – twierdził, że został zaatakowany i okradziony w obcym kraju i pilnie potrzebuje pieniędzy. W ten sposób otrzymywał pierwsze środki, a kolejne inkasował wymyślając dramatyczne historie o nieprzewidzianych komplikacjach w systemie bankowym. Sytuacja potrafiła ciągnąć się przez kolejne tygodnie. W tym czasie ofiary brały kolejne kredyty na ratowanie Simona, a ten szukał już następnych kandydatek do uwiedzenia. Wyłudził w ten sposób ponad 10 milionów dolarów od kobiet na całym świecie. Wyciągi z karty jednej z ofiar Hayuta, Cecilii Fjellhoy, świadczą o tym, że trzykrotnie odwiedzał również Polskę. Celem jego wypraw była Warszawa.

Sprawa wyszła na jaw po publikacji norweskiej gazety „VG” – dziennikarka opisała historię oszusta matrymonialnego Shimona Hayuta, który przez większą część swojego życia udawał bogacza. Skrupulatne śledztwo dziennikarskie przeprowadzone przez Erlenda Ofte Arntsena, Kristoffera Kumara i Natalie Remøe Hansen trwało sześć miesięcy i ujawniło metody działania manipulatora. Brała w nim udział także Pernilla Sjoholm – jedna z ofiar Hayuta, która zorientowała się, że padła ofiarą oszustwa. Weszła więc w rolę „wtyczki” i sprowadziła „diamentowego” chłopca na spotkanie. Dzięki temu ekipa dziennikarska mogła mu zrobić zdjęcie z ukrycia – to ono trafiło na okładkę gazety ze słynnym dziś reportażem.

Nowe życie

Temat podchwyciły gazety na całym świecie, ale Hayut spędził w więzieniu raptem pięć miesięcy. I wcale nie za okradanie kobiet. Został ujęty w Grecji za posługiwanie się fałszywym paszportem. Zdążył już jednak odbić się od dna – zanim film o jego przekrętach doczekał się premiery, Hayut założył firmę doradztwa finansowego i związał się z modelką ukraińskiego pochodzenia – Kate Konlin. Dziewczyna święcie wierzy w jego niewinność i zarzeka się, że nigdy nie pożyczyła mu żadnych pieniędzy. Para mieszka w Izraelu i jeszcze do niedawna pokazywała na Instagramie swoje beztroskie, dostatnie życie. Tymczasem ofiary Hayuta wciąż toną w długach – Cecilie Fjellhøy, Pernilla Sjoholm i Ayleen Charlotte ruszyły ze zbiórką w serwisie GoFundMe, aby spłacić swoje kredyty. Potrzebują 600 tys. funtów aby uregulować zobowiązania wobec banków. (LINK)

Postać Shimona Hayuta budzi gniew i grozę – ten poziom wyrachowania nie mieści się w głowie uczciwej osobie. Trzeba nieprzeciętnego braku skrupułów, aby zorganizować system oparty na wyzyskiwaniu cudzej wrażliwości i empatii – zwłaszcza na tak czułym poziomie jak relacja romantyczna. Należy podkreślić, że Hayut nie tylko wyłudzał od kobiet pieniądze, ale z wieloma z nich uprawiał seks – w tej sytuacji warto zastanowić się czy jego zachowanie nie mieści się w kategorii zgwałcenia. Wszak Kodeks karny definiuje gwałt m.in. jako wymuszenie obcowania płciowego podstępem, a Hayut działał z premedytacją. Wszystkie jego kroki obliczone były wyłącznie na uzyskanie pieniędzy – i właśnie w tym celu posługiwał się fałszywą tożsamością. Zbliżenia seksualne traktował więc instrumentalnie – jako narzędzie budowania zaufania.

Siła siostrzeństwa

W tym świetle nagłówki prasowe o „Oszuście z Tindera” głoszące, że „ten film jest przestrogą dla kobiet”, mają prawo solidnie nas oburzać. Nie, płeć poszkodowanych nie ma tu nic do rzeczy, a kobiety nie mają żadnej lekcji do odrobienia – to one zostały skrzywdzone przez nieuczciwego typa, który bawił się ich kosztem. Każda z nich miała też podstawy, by ufać Simonowi – przyjacielowi, partnerowi i narzeczonemu. Troska o bliską osobę nie jest żadną naiwnością. To oszustwo jest łajdactwem.

Ten film to apel do ludzkich sumień i krzepiąca opowieść o siostrzeństwie trzech kobiet, które nie wstydzą się mówić o swoich doświadczeniach. To film o ludzkich odruchach, o potrzebie miłości i o empatii, których wykorzystywanie jest czystą obrzydliwością. Trzy oszukane dziewczyny – CecilieFjellhoy, Ayleen Charlotte i Pernilla Sjoholm – dają świadectwo prawdziwej odwagi. Bo ujawniają publicznie swoją krzywdę, mówią głośno o swoich uczuciach i nie wahają się upominać o sprawiedliwość. To nie jest godne krytyki – to godne pochwały i naśladowania. Im więcej z nas przerywa milczenie i dzieli się tym, co nas spotkało, tym mniejsze pole do działania mają manipulatorzy, oszuści i przemocowcy.
Złole – precz! Wrażliwość – pany!


Zdjęcie Agaty Maciejewskiej

Agata Maciejewska

agata@dziewuchydziewuchom.pl
Fundatorka i prezeska Fundacji Dziewuchy Dziewuchom, zakochana w feminizmie intersekcjonalnym.
Czy ten artykuł był przydatny?
Tak 👍Nie 👎

Sprawdź podobne artykuły

Aborcja

Krecia robota doktora Szpota

Czas czytania: 8 min.

Polscy naukowcy, korzystając z publicznych środków, opracowali metodę wykrywania czy osoba przeszła aborcję farmakologiczną. Na szczęście na ten moment to niczego nie zmienia. Może poza tym, że zmarnowano kilkadziesiąt tysięcy złotych z budżetu Wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego. Ale krecia robota akademickich stygmiarzy nam nie zagraża.

Kultura

„Alkoholizm? Sama się prosiłaś!” #HerDrunkStory

Czas czytania: 7 min.

Kobiety mają większe poczucie winy i wstydu z powodu nadużywania alkoholu. Mężczyzna, który za dużo wypije, to po prostu mężczyzna, który za dużo wypił. Pijana kobieta budzi niesmak.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się na nasz nowy newsletter, aby dostawać wiadomości bezpośrednio na swoją skrzynkę elektroniczną. Zostańmy w kontakcie!

Skip to content