Dziś, po 7 tygodniach od wyborów i po czterech dniach posiedzenia sejmu, wiemy już na pewno, że Koalicja Obywatelska, z Donaldem Tuskiem na czele, nabiła w butelkę wszystkie wyborczynie, które oddając swój głos wierzyły, że nadchodzi w Polsce aborcyjny przełom. Nie, nie nadchodzi i każdej z Was należą się przeprosiny.
Kiedy pisałam o tym (tu i tu, i tu), że Koalicja Obywatelska nie zrobi absolutnie nic w temacie aborcji, mówiono, że Dziewuchom nie zależy na zmianie władzy w Polsce i że działamy na szkodę ówczesnej opozycji. Uciszano nas wtedy na ogromną skalę. Szczególne pozdrowienia z tego miejsca kieruję do znanego aktora, Andrzej Chyry, który wykorzystał swoje zasięgi, aby mówić, że “konsekwentnie gramy w jednej drużynie z PiSem” XD Jak tam dzisiaj, Andrzej? Możemy już mówić głośno o wyborczych ściemach, czy czas podsumowań nastąpi dopiero za cztery lata?
Stan na dziś
Do tej pory na temat Koalicji Obywatelskiej wiemy, że:
nie ma dyscypliny głosowań w sprawach światopoglądowych, do których zalicza się, z jakiegoś powodu, aborcję,
w sejmie zasiadają osoby, które publicznie wypowiadały się przeciwko dostępowi do aborcji, mimo że Donald Tusk obiecywał, że takich osób na listach KO nie będzie.
Przyjmując, że w sejmie znalazłby się projekt ustawy o dostępie do aborcji, możemy zapomnieć, że zostanie przyjęty bez dyscypliny głosowań.
Jak do tej pory, Koalicja Obywatelska nie złożyła jednak żadnego projektu ustawy o dostępie do aborcji, mimo, że obiecywał to Donald Tusk. Podczas wydarzenia Campus Polska Przyszłości 31 sierpnia 2022 roku, mówił do nas tak:
Zapisaliśmy jako konkretny projekt i będziemy gotowi zaproponować to sejmowi pierwszego dnia po najbliższych wyborach do parlamentu. Tam jest zapisane aborcja do 12 tygodnia, decyzja wyłącznie kobiety. I nie chodzi o to, że rozstrzygamy w ten sposób czy aborcja jest ok czy nie ok. Rozstrzygamy o tym kto powinien podejmować taką decyzję.
Aby istnienia tego projektu nie pozostawiać w sferze domysłów, wysłałyśmy pytanie do Biura Prasowego Klubu Parlamentarnego Koalicja Obywatelska – zapytałyśmy dlaczego nie został jeszcze złożony oraz wyraziłyśmy prośbę o dostęp do jego treści.
Nowa koalicja, stare zasady gry
“Zwycięskie” wybory – jak poszły, wszystkie wiemy. Dlatego 10 listopada przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy podpisali umowę koalicyjną, w której zobowiązują się “wspólnie pracować na rzecz poprawy poziomu życia i poczucia bezpieczeństwa obywatelek i obywateli naszego kraju”. Zgodnie z wypowiedziami polityków, to koalicja, która ma zapewnić sejmową większość oraz realizację postulatów wyborczych. Ciekawe których.
Przyjrzyjmy się obietnicom powyborczym w temacie “praw kobiet”, bo ta sekcja interesuje mnie szczególnie. W umowie koalicyjnej czytamy:
Wzmocnimy prawa kobiet, które będą kluczowym obszarem działań Koalicji.
Podkreślmy: KLUCZOWYM obszarem. Zabawnie to brzmi w tekście, w którym nie zastosowano ani jednego feminatywu. W dokumencie osoby autorskie dziękują wyborcom, będą dbać o prawa pracowników, podwyższać pensje nauczycieli. W umowie koalicyjnej nie ma pracowniczek, nie ma nauczycielek, nie ma nawet członkiń. Same członki.
Unieważnimy wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku. Kobiety mają prawo decydowania o sobie.
Nie, nie unieważnicie, bo nie macie do tego odpowiednich narzędzi prawnych. Nie jestem nawet pewna, czy ten fragment dotyczy aborcji, bo to słowo nie pada w umowie koalicyjnej ani razu.
Natomiast kobiety osoby z macicami mają prawo decydować o sobie i z tego prawa korzystają dzięki grupom działającym w ramach Aborcji Bez Granic. Tylko w tym roku, do 22 października, aktywistki pomogły 46 tysiącom osób z Polski w dostępie do bezpiecznej aborcji. Łącznie udzielono wsparcia na 1 675 031 PLN.
To właśnie ta unikatowa na skalę światową sieć samopomocy umożliwia egzekwowanie swojego prawa do decydowania o sobie. W tym momencie priorytetem rządzących powinna być dekryminalizacja pomocy w aborcji, a nie unieważnienie wyroku Trybunału (nie)Konstytucyjnego. Nie chcecie pomóc, to przynajmniej nie przeszkadzajcie.
Państwo zapewni szczególne wsparcie dla par planujących rodzicielstwo poprzez finansowanie procedury in vitro oraz pełen dostęp do bezpłatnych badań prenatalnych.
Dość medialny temat i łatwiejszy do przełknięcia dla katolickich koalicjantów. Może się udać, jednak mam wrażenie, że in-vitro to nie tylko sprawa kobiet, ale też ich osób partnerskich. In vitro jest o rodzinie, a nie o prawach kobiet.
Zapewnimy realizację nowoczesnych standardów opieki okołoporodowej. Dostęp do bezpłatnego znieczulenia będzie zasadą, a nie wyjątkiem.
Pożyjemy, zobaczymy.
Szczególny nacisk zostanie położony na rozbudowę sieci żłobków.
Umieszczanie budowy żłobków w jednym worku z prawami kobiet to tylko jasny sygnał, że autorzy umowy koalicyjnej dalej żyją w świecie, w którym cały ciężar opieki nad dzieckiem spoczywa na kobiecie, a żłobek blisko domu ma jej trochę ulżyć. Budowa żłobków to infrastruktura, a nie prawa kobiet. Ewentualnie wsparcie dla rodzin, którym poświęcono w umowie koalicyjnej osobną sekcję.
Jednocześnie strony Koalicji zgodnie przyznają, że w trosce o budowanie kapitału społecznego i wyrównywanie pozycji kobiet na rynku pracy, koniecznym jest zapewnienie dodatkowego wsparcia kobiet w powrocie do pracy po urlopie macierzyńskim.
Zastanawiam się czy koalicjantom przyszło do tej pory do głowy, że życie kobiet składa się z czegoś więcej niż rodzenie dzieci? Czy naprawdę jedynym problemem kobiet na rynku pracy jest ich powrót z urlopu macierzyńskiego? Czy istnieją kobiety, które są dyskryminowane na rynku pracy, a nie mają dzieci? Być może, gdyby koalicjanci troszczyli się o prawa kobiet w swoich zespołach i dopuszczali je do głosu na równi z członkami, znaliby odpowiedzi na te pytania.
Strony Koalicji będą współpracować na rzecz likwidacji luki płacowej, a także eliminacji innych barier, stojących na drodze równego traktowania na rynku pracy.
Proponuję, aby koalicjanci zaczęli realizację tego powyborczego postulatu od włączenia kobiet do dyskusji przed tworzeniem i podpisaniem kolejnych dokumentów o prawach kobiet.
Koalicja będzie dążyła do skutecznej egzekucji alimentów.
Alimenty nie są prawem kobiet. Alimenty są prawem dziecka.
Podsumuję: Jeśli jesteś kobietą bezdzietną nieplanującą potomstwa, albo kobietą z dorosłymi dziećmi, albo po prostu kobietą po wieku reprodukcyjnym, ten rząd nie ma Ci absolutnie nic do zaoferowania.
Niezależność światopoglądowa, ale w zgodzie z kościołem
Związki partnerskie? Zapomnijcie. Priorytetem dla tej koalicji będzie walka z mową i czynami z nienawiści i nowelizacja kodeksu karnego w tym zakresie. Miło, jednak osoby ze społeczności LGBTQIO+ w Polsce liczyły na “trochę” więcej kiedy puszczaliście do nich oko podczas kampanii wyborczej. Tym bardziej, że związki partnerskie Donald Tusk obiecuje już co najmniej 10 lat.
Mniej miejsca niż sprawom osób nieheteronormatywnych poświęcono w umowie koalicyjnej tylko rozdziałowi kościoła od państwa. Nie ma tam nawet mowy o zniesieniu klauzuli sumienia, opodatkowaniu dochodów księży lub wyprowadzeniu religii ze szkół. Koalicjanci potwierdzili tylko, że “niezbędny jest rozdział Kościoła od Państwa, oparty na zasadach wzajemnej niezależności oraz bezstronności państwa w sprawach przekonań religijnych i światopoglądowych”. Będzie ciężko zrobić rozdział kościoła od państwa ludziom, którzy nie są w stanie odłożyć swoich religijnych przekonań na bok, kiedy na szali są życia osób w ciąży, bez szansy na zrobienie aborcji w szpitalu, nawet wtedy, gdy ich życie i zdrowie jest zagrożone.
Czeka nas tylko medialne show
Pamiętam reakcje osób popierających Donalda Tuska, gdy opublikowałam swój pierwszy artykuł o jego aborcyjnej ściemie. W komentarzach widać było powtarzane jak mantrę zdanie “Najważniejsze to odsunąć PiS od władzy”. Nieważne były obietnice wyborcze i ich realizacja. Nieważny był program wyborczy.
PiS od władzy odsunęłyśmy same, własnymi głosami, a nowa ekipa z czystą kartą zaczyna rozpychać się łokciami w sejmowych ławach. My zostajemy, jak zwykle, z niczym.